Parę godzin temu wrzuciłam pełną dziecięcej radości informację o nowym piśmie wnętrzarskim, które nabyłam droga kupna i pokochałam od pierwszego wejrzenia.
Nazwa pisma, nawiązująca do kultowego KMAG'a i f a n t a s t y c z n a o k ł a d k a zapowiadały przeżycie estetyczne, intelektualne i dreszcze lubieżne fanatyka unikatowych produkcji projektowych.
Nie jestem już młodym wilczkiem (innymi słowy : mam już swoje lata) i nie tak łatwo mnie zadziwić. Widziałam już dużo, choć przecież nie wszystko. Wciąż żądna nowych wrażeń czekam na młode, świeże spojrzenie na design i dialog z tym co zastane.
Po piśmie spodziewałam się ciekawszych stwierdzeń niż tylko "przedmioty kuchenne spełniają przede wszystkim funkcje utylitarne, mogą jednak przy tym być stylowe i ciekawe..." albo "Każdy styl i konwencję sypialni można jednak urozmaicić, mieszając ze sobą style, faktury tkanin i żonglując elementami wyposażenia wnętrza".
Żałuje, że nadal internet pozostaje jedynym źródłem inspiracji.
Szkoda, że szansa na stworzenie pisma odstającego od main stream'u została zaprzepaszczona.
Może przesadzam.
Może odszczekam po kolejnym wydaniu.
Może będę przez Was skrytykowana za te słowa. Uważam jednak, ze jeśli już marnujemy lasy na drukowane pismo, to niech znajdzie się tam coś więcej niż na pierwszym lepszym zdjęciu w internecie i tekst niech będzie wartościowym źródłem informacji, inspiracji i intelektualnej radości.
A wiecie co mnie najbardziej wkurzyło? Najbardziej wkurzyło mnie to, że tak bardzo ucieszyłam się kiedy zobaczyła i kupiłam to wydanie ! Tymczasem w środku ... pustka.
To , co dobrego można powiedzieć o HOME MAG, to to, że opracowanie graficzne jest naprawdę rewelacyjne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz